Ostatniego dnia listopada oficjalnie możemy ogłosić wszem wobec, że nasz domek osiągnął stan surowy zamknięty. :) Co prawda brakuje nam jeszcze wrót wjazdowych do garażu, ale ten drobny szczegół można pominąć.
To chyba pierwsze zdjęcie takiego widoku - wcześniej pół domu zasłaniała wielka hałda ziemi wybranej pod fundamenty. W piątek koparka zniwelowała teren jednocześnie robiąc obsypkę budynku.
Problematyczna część ściany szczytowej pomiędzy garażem a częścią mieszkalną - jest ona co prawda ocieplona, ale z nałożeniem tynku mogą być pewne trudności. Najgorzej będzie jednak z podprzybitką, ponieważ dojście od spodu z wkrętarką jest niemal niewykonalne. Potrzebny będzie dobry fachowiec albo Pomysłowy Dobromir - w każdym razie coś na pewno się wymyśli.
Po ponad pięciu godzinach gimnastykowania się na ościeżnicach oraz skubania, zdzierania, zdrapywania, zrywania i ściągania folii ochronnych (od razu sobie pomyślałem o myciu okien w przyszłości - weekend będzie za krótki. ;) ), wszystkie okna w końcu nabrały złotodębych kolorków. Zarówno od środka...
...jak i na zewnątrz. Tutaj przy okazji tego ujęcia chciałem sprawdzić czy kolor lakierobejcy V33 o kolorze złotego dębu pasuje faktycznie do koloru stolarki. Wygląda jednak na to, że nawet po jednokrotnym malowaniu bliżej mu do ciemniejszego orzecha. :( Trzeba będzie popróbować z innymi odcieniami albo producentami.
Dekarze zamontowali na koniec grzybki wentylacyjne - tutaj wyprowadzenie kanałów z kuchni. To nimi będzie leciał zapach bigosu albo ciasta drożdżowego. ;)
A ten samotny grzybek ma wyprowadzać powietrze ze spiżarki - nad nim długo się głowiliśmy z dekarzami, bo w projekcie miał być niżej, ale wtedy rura kanałowa przechodziłaby w połowie sypialni na górze, co mi się bardzo nie podobało. W końcu stanęło na tym, że grzybek wystawiamy prawie pod kalenicą a rurę puści się wzdłuż krokwi po skosie - nie wiem czy to będzie spełniać swoje zadanie w takiej postaci, ale chyba nie jest to coś krytycznego.
Murarze dokończyli też brakujące ścianki działowe. Na dole - spiżarka:
Ścianka pomiędzy schodami a piwniczką:
Na górze - ścianka oddzielająca klatkę schodową i łazienkę:
Oraz na sam deser - ścianka pomiędzy garderobą a pomieszczeniem gospodarczym, na którą poprzednio zabrakło kilkudziesięciu pustaków:
Tu jeszcze widok na naszą sypialnię - tym razem już z oknem połaciowym:
Oraz widok nań z garderoby:
Górna łazienka:
Okna połaciowe dość sympatycznie się otwierają i sprawiają wrażenie całkiem solidnych - mam nadzieję, że to wrażenie nie zmieni się przez długie lata. ;)
A tu okno wyłazowe - zawsze mi się wydawało, że to będzie takie malutkie okieneczko, a to naprawdę spore okno. Powinno dobrze doświetlić część strychową.
Podczas prac porządkowych zabezpieczyliśmy też schody na klatce, żeby ktoś przy zwiedzaniu nie chciał zejść prawą stroną (chociaż jest to zdecydowanie szybszy sposób na znalezienie się na dole;)).
Schron atomowy przetrwał zagładę przygotowaną przez koparkowego ;)
Operator koparki tak się wczuł w rolę destruktora, że próbował zniwelować betonowe ogrodzenie sąsiadów. Ale dzięki temu będzie mieć podwójny pretekst, żeby do nas zawitać ponownie - wkopie dreny i wymieni sąsiadom zniszczony betonowy słupek. ;)
Tutaj jeszcze wczoraj sterta śmieci sięgała niemal górnej części blaszaka - oczywiście nie mam zdjęcia "przed", więc i tak nikt nie uwierzy. ;) Śmieci zostały zutylizowane na terenie działki w sposób ekologiczny i zgodny z wszelkimi normami unijnymi, czyli sfajczone. ;)
Cieszymy się, że udało się budynek zamknąć przed zimą, choć momentami kosztowało nas to sporo stresu. :) Teraz czas na chwilę wytchnienia i zastanowienia się na spokojnie nad dalszymi pracami. No i oczywiście na zebranie dodatkowych sił na jeszcze większe wyzwanie, czyli instalacje i wykończeniówka. Mamy nadzieję, że to my wykończymy dom, a nie on nas.
Dziękujemy wszystkim, którzy choćby w najmniejszym stopniu nam pomagali zarówno słowem jak i czynem dotrzeć do tego momentu - jesteśmy Wam bardzo wdzięczni i prosimy o jeszcze. :)